Park Haga

Park, a w nim nie tylko mnóstwo zieleni, kwiatów i ławeczek, ale też Pawilon Królowej.

Ronnie siedział na jednej z owych ławeczek paląc papierosa, choć od tego raczej nie zrobi mu się ciepło. A trzeba przyznać, że dzisiejszy dzień był dość zimny i tylko ktoś taki jak Ronnie właśnie mógł siedzieć w parku w takim dniu. Patrzył na Pawilon Królowej znajdujący się w oddali.

nikki postanowiła wyjśc z pustego dotychczas mieszkania i wyszła na spacer do parku. oczywiście jak to zwykle ona nie ubrała nic ciepłego i umierała z zimna.

Ronnie czasami był na tyle miły, że był skłonny pożyczyć nawet Nikki swoje rękawiczki. Niestety takowych nie posiadał. Jedyne co miał to całkiem miły szalik w paski. W każdym razie z racji Świąt miał dzisiaj całkiem dobry humor, więc postanowił zamachac do Nikki, co też nawet uczynił. Warto wspomnieć, że nie lubił zaczepiać ludzi, nawet tych których znał, no ale są święta i trzeba okazać troche ciepła, nie?

nik, spostrzegawcze dziecko uśmiechnęła się do niego i zaczęła iść w stronę ławki na której siedział.

-hej, jestem nikki. -uśmiechnęła się po raz kolejny co na jej poprzednich facetów działało jak narkotyk i usiadła koło niego.

Chciał powiedzieć, że wie. W końcu mieszka tu nie od dziś, a o Nikki słyszał co nieco od powiedzmy, swojego dobrego kumpla.
- Ronnie- przedstawił się wyciągając do niej rękę na powitanie i unosząc lewą brew. - Co robisz tu w tak zimny dzień, w Święta na dodatek?- zapytał wyrzucając za siebie niedopałek papierosa.

no cóż nietrudno aby o niej nie słyszał skoro jest na połowie bilbordów w tej dzielnicy i nie tylko tej. ale się wolała przedstawić. w końcu trzeba być kulturalnym, nie ?
-jakby ci to powiedziec.. nie miałam ochoty siedziec sama przy stole. -powiedziała i uśmiechnęła się lekko.

uśmiechnął się pod nosem, bo o Nikki zapewne wiedział więcej niż ona sama.
- Sama?- udał totalnie zdziwionego, co nawet dobrze mu wyszło. - A co z przyjaciółmi, rodziną czy kimkolwiek?- zapytał wkładając ręce do kieszeni i przyglądając się N.

-przyjaciół musiałam opuścić przyjeżdżając tutaj, a moja mama uciekła do Paryża z moim instruktorem snowboardu. o tacie wolę nie wspominać. nie wiedziałeś ? Times rozpisywał się o tym na dwie strony. - odpowiedziała i usiadła bliżej ronniego . zawsze trochę cieplej.

- Szczerze?- zamyślił się na chwilę, zastanawiając co odpowiedzieć. - Nie czytam gazet. Większość z nich włazi z brudnymi buciorami w prywatne życie niewinnych ludzi- odparł myśląc nad artykułem, który niedawno o nim napisano i który... cóż, czytał kilka godzin wcześniej.

-a ja czasami czytam. ciekawie jest dowiedzieć się o sobie rzeczy o których nie miałam pojęcia. ostatnio napisali, że chodzę z niejakim Brandonem, tym pseudo piosenkarzem. milutko , ale ja go nigdy na oczy nie widziałam. żeby dostać pracę w gazecie wystarczy umieć posługiwać się fotoszopem. no a ty, czemu tu tak siedzisz ?

- nie lubię Świąt. Wszyscy są dla siebie tacy mili, oczywiście tylko przez te kilka dni. Atmosfera jest według mnie nie do wytrzymania, bo codziennie ludzie na siebie wrzeszczą, mijają się w drzwiach, a nagle udają jak cudowną są rodziną- odparł wykrzywiając usta i przypominając sobie matkę i swojego biologicznego ojca. - Totalna głupota!- powiedział unosząc głowę do góry.

-fakt. dlatego też nie ubolewam z powodu braku towarzystwa. patrz co wcisnął mi "mikołaj" jak szłam do parku.-nikki wyciągnęła z torby małe serduszko rozdzielające się na 2 części.-podobno dla zakochanych-dodała i skrzywiła się na myśl o poprzednim chłopaku.

- Widziałem tego mikołaja, jednak nie zainteresowałem się co rozdawał. Szczerze, to myślałem, że ulotki- podrapał się po głowie z zakłopotaniem. No tak, w końcu na ulicach zawsze jest pełno ludzi wciskających ulotki więc może akurat ktoś wpadł na pomysł wskoczenia w strój Mikołaja w celu przyciągnięcia uwagi. Skoro ludzie przebierają się za piwo, to za mikołaja chyba też ;d. - Hm. Dziwny ten mikołaj skoro rozdaje ludziom takie prezenty- dodał.

-no właśnie, ja też myślałam że ulotki. ale wiesz, chociaż plasticzane gówno to zawsze coś innego. to już się staje nienormalne. ciekawe co będą rozdawac za rok.-powiedziała,uśmiechnęła się do niego i skuliła się bo dopiero teraz przypomniało jej się że jest jej cholernie zimno.

- za rok?- zamyślił się patrząc na skurczoną N. - zapewne wymyślą coś innego. Nie wiem, może też coś dla zakochanych. Typu brelok do telefonu z napisem 'I love you' albo coś w tym stylu- odparł. Miał zapytać, czy jej nie zimno, ale przecież to każdy głupi by zauważył, więc sobie jednak darował drapiąc się za uchem.

jaki on mądry. praktycznie teraz już się do niego przytulała, więc mogła przewidzieć nagłówki jutrzejszych gazet.
-Na Manhattanie, jak byłam mała rozdawali takie plastikowe komórki w których wszystko świeciło. grała jakaś muzyczka, a mikołaj na ekranie biegał jak pijany. -powiedziała z niechęcią wspominając komórkę którą wrzuciła 2 dni później do wanny.

- Naprawdę?- zdziwił się, gdyż też miał okazję spędzać święta na Manhattanie, kiedy jeszcze mieszkał w Ameryce, a nigdy nie dostał świecącego telefonu. - Też mieszkałem na Manhattanie- powiedział dmuchając jej w ucho, od tak gdyż uznał, że może powinna wiedzieć, aby potem nie wyszła na idiotkę kiedy będzie chciała opowiadać mu o tym jak piękne jest to miejsce, bo przecież sam doskonale wiedział.

-aha-mruknęła pod nosem , przekręciła głowę w prawo i natknęła się na jego oczy. ładne miał ;3

Leżał na ławeczce z ręką pod głową i miał zamknięte oczy, a między wargami tlił się skręt. Jego kiepski humor nie odpłynął nawet wraz z dymem z rozżarzonej końcówki jointa.

Siedziała na ławce na przeciwko i czytała jedną z tych inteligentnych książek. Poczuła zapach dymu i podniosła wzrok znad lektury w poszukiwaniu źródła.

Obrócił głowę w bok. Dziewczynę dostrzegł już wcześniej, ale jego popęd seksualny ostatnio kulał więc jakoś specjalnie się nią nie zainteresował. Nawet nie wiedział czy ją zna. Przetoczył skręta w palcach i wsadził go znów między wargi patrząc z powrotem nw stronę nieba.

- Znam cię. - powiedziała bezczelnie przerywając mu jego samotnie czy cokolwiek. Tak, uwielbiała przeszkadzać ludziom w dość nietypowych okolicznościach. Wrzuciła książkę do czerwonej torby od tomm'iego hilfiger'a i uśmiechnęła się beztrosko. Właściwie to nie była pewna czy go zna.

- Taaa. To miło. Naprawdę - mruknął niewyraźnie z tym jointem w ustach. Nie potrzebował teraz towarzystwa i chciał ją jak najszybciej spławić - A czy ja Cię znam? - zapytał bardziej siebie niż ją i spojrzał nieprzytomnie na jej sylwetkę poczynając od długich nóg - I kto czyta w nocy książkę w parku - powiedział z głupim uśmieszkiem na twarzy

- Kto pali w tak oczywistym miejscu. - stwierdziła beznamiętnie. Ominęła fakt, że dziś roiło się tu od policji z powodu jakiegoś ważnego meczu. Nie za bardzo interesowała się sportem.