Bergian Park

zrobiła wielkie oczy, kiedy zaczął ją wyzywać po kambodżańsku, ale uznała że zapewne robi to całkiem nieświadomie z powodu majaków. wzięła wyrywającego się kota i drżącą ręką wybrała 911, zgłaszając w y p a d e k. możesz zacząć w szpitalu?

przyszła niosąc dwie kawy. usiadła na oparciu ławki i zapaliła papierosa. teoretycznie nie lubiła palic, ale co tam. mocniej otuliła się swoim szalikiem i czekała na r.

ronnie przyszedł zawinięty szalikiem tak bardzo, że prawie nie było widac mu twarzy xd.
- cześć nikki- powiedział podchodząc do niej. było cholernie zimno, ale ronniemu nie chciało siedzieć się w domu, a spacer po wczorajszej imprezie na pewno dobrze mu zrobi.

-hej-powiedziała dopalając papierosa i wyrzucając niedopałek za siebie. podała mu kawę i sama upiła łyk ze swojej.

- naprawdę miałaś ochotę na wizyte w parku w taką pogode?- zapytał, dziękując wcześniej za kawę. nie usiadł nigdzie, bo było mu cholernie zimno, więc robił kilka kroków to w prawo, to w lewo.

-w pewnym sensie-powiedziała uśmiechając się lekko . nie powie mu przecież że poprostu chciała go zobaczyć. -jak zwykle nie przewidziałam pogody-dodała patrząc w niebo z którego zaczął prószyć drobny, biały śnieg.

- pogode ciężko przewidzieć. chociaż dzisiaj od samego rana jest zimno- stwierdził upijając łyk gorącej kawy, która pewnie za niedługo się skończy. odłożył kubek na ławkę, ale tylko na chwilę, żeby założyć rękawiczki.

-wiem. ale patrz, tym razem założyłam przynajmniej szalik-powiedziała uśmiechając się do rooniego. zeskoczyła z ławki i ulepiła malą śnieżną kulkę z którą wróciła z powrotem na swoje miejsce.

- a ja mam nawet rękawiczki- pochwalił się, jakby naprawdę było czym xd. z racji tego, że wypił kawę to wyrzucił kubeczek do kosza niedaleko i wrócił na miejsce, siadając jednak na ławce.

przysunęła się trochę bliżej niego podrzucając w górę białą kuleczkę ze śniegu. zostało jej jeszcze trochę kawy w papierowym kubku więc grzała nią sobie ręce. ;d

- chyba nie planujesz żadnej bitwy śnieżnej, co?- zapytał patrząc na nią z nadzieją. nie to, że nie lubił śniegu. ale nie miał ochoty na rzucanie się śnieżkami, bo mogło się skończyć to jakąś wstrętną chorobą. a ronald był delikatny xdd.

-niee. nie boj się ;d-zaśmiała się na widok lekko wystraszonej miny r.

- nie boję się. po prostu śnieg jest zimny i mam już dość zimna na dzisiaj- stwierdził wkładając ręce do kieszeni. niestety rękawiczki nie wystarczały ;d wyciągnął nogi przed siebie, krzyżując je w kostkach.

-ja niestety też-powiedziała dopijając kawę i wrzucając kubek do kosza.-mam lepszy pomysł-odwróciła sie w stronę r.-chodzmy do mnie.

- okej. mam nadzieje, że masz ciepło w mieszkaniu- powiedział wcale się nie śmiejąc, bo szczerze to zmarzł i nie było mu specjalnie do śmiechu. poszli więc i zaczniesz ;d

fredowi też było zielono i czuł czaczę, paląc skręta, stojąc pod jakimś drzewem i uważnie czekając plus poszukując wzrok kogoś ze zgrabnymi udami, na których mógłby oprzeć/ogrzać dłonie. całkiem możliwe, że z kimś się umówił, ale do końca nie wiedział z kim. z tejże okazji zaciągnął się skrętem.

cathy zastanawiała się milion lat czy przychodzić do parku, po tym jak fred zadzwonił do niej mamrocząc coś o tym, że chce się spotkać. mówił tak niewyraźnie, że nawet nie była pewne czy chodziło mu o ten park. nie lubiła kiedy był upalony. okej, wcale nie. nawet ją to podniecało, bo robił się bardziej seksej. wypatrzyła go i odetchnęła, bo od kręcenia się alejkami zmarzł jej nos i czubki palców.
-fred, frajerze. cześć - uśmiechnęła się kącikiem ust, wspinając na palce i całując go w sam środek spierzchniętych ust.

- cześć mała. - wychrypiał, jedynie na to było go stać w tym momencie. oczywiście oprócz ostrożnego podparcia jej podbródka palcem wskazującym i zdecydowanym przedłużeniem ów pocałunku. objął ją w talii, byleby była blisko, bo czując jej zapach i ciepło, bijące od jej ciała, pomyślał, że mu jej brakowało. a fred, wiadomo, pamiętał o niej w kratkę.

w zależności od tego ile dziewczyn spotkał w ciągu dnia i ile wypalił? ojej
-więc chciałeś czegoś konkretnego, czy zamarzyło ci się przytulanie mnie w tym okropnie zimnym parku? - zapytała, odchylając głowę, żeby móc spojrzeć mu w oczy. wielkie i zdradzające jego stan - oh, fred - westchnęła jeszcze bardziej do siebie, opierając policzek na jego torsie. a właściwie na skórzanej kurteczce?

zapewne tak;
- wbrew pozorom, cath, opcja numer dwa. - wychuchał, w istocie było zimno, więc przypominał trochę lokomotywę, za każdym razem gdy otwierał usta. przyłożył usta do jej skroni, ojej, naprawdę się stęsknił. chyba nawet przymknął oczy, wsuwając zimną rękę na jej nerki, pewnie go zabije i wykastruje, no ale nie mógł, nie mógł się powstrzymać.
NO CZY TO TAK TRUDNO ZROZUMIEĆ?!?!?!?!?!?!?!?!?!!!?!? <3

-aj, idioto, noo - aż podskoczyła, kiedy jego lodowata dłoń znalazła się pod jej ciepłym, szarym płaszczykiem. i bez jego cholernych łap było jej wystarczająco zimno, co też mu powiedziała. objęła się ramionami i łypała na niego groźnie, aczkolwiek ciągle szeroko się uśmiechając. nie mogła nic a nic na to poradzić, że na widok freda uśmiech sam cisnął się jej na usta. biedna, wpadła po uszy.

uśmiechnął się, najarany, patrząc na nią spod swojej przydługiej blond-ale-nie-emo grzywki i żeby było romantyczniej, delikatnie ją pocałował. aha, jakby był taki delikatny na co dzień, jasne jasne.

nie mogę się wysłowić!

umarli w parku, ale spokojnie. chomik się za nich pomodlił.