Filharmonia

Nie mówcie mi, że nie lubicie spędzać czasu przy cudownych dźwiękach fortepianu...

Siedział przed budynkiem, gdyż myślał, że i dzisiaj uda mu się posłuchać jakiegoś młodego wykonawcy lub wykonawczyni grającej na skrzypcach czy pianinie. Niestety, było zamknięte. Spoczął na schodach gniecąc w dłoniach paczkę papierosów.

stała przed drzwiami załamana , bo miała nadzieje że akurat dziś będzie otwarte.
-palenie zabija-powiedziała stojąc tak nad kevinem i gapiąc się na jego wygniecioną paczkę papierosów. Co z tego że sama pali.Podobno okazyjnie, ale przecież każda wymówka jest dobra.

- Trudno. Każdy kiedyś będzie musiał umrzeć. Co za różnica, czy wcześniej, czy później- odparł chowając paczkę papierosów do kieszeni, bo obawiał się, że Flo zaraz zacznie gadać mu o tych wszystkich chorobach, czarnych jak smoła płucach, że aż ochota na palenie minie i nie wróci.

Pewnie by mu gadała, gdyby nie to że sama miała paczkę papierosów w kieszeni kurtki .właściwie to nic już więcej nie mówiła, może na kogoś czekał a ona uważała że nie wypada mu wtedy przeszkadzać. spojrzała na swój zegarek u lewej ręki i zastanawiała się kiedy właściwie otworzą, a może już zamknęli.

- Dzisiaj nieczynne- odparł patrząc na nią kątem oka, przez ramie, po czym wstał i oparł się o barierkę schodów. nie wiedział co więcej zrobić, miał ochotę uciekać, gdyż to było głupie że przyszli tutaj nieuświadomieni z nadzieją na koncert. - Chyba nauczę się sprawdzać wcześniej plan koncertów- dodał wydmuchując z ust ciepłe powietrze.

-ja sprawdzałam. - zauważyła zastanawiając się czy przypadkiem nie pomyliła dni, ale nie było takiej możliwości. - musieli się pomylić. - spojrzała na czubki swoich butów .Pewnie robiło się już szarawo i zaczynało piździć , ale była w miarę ciepło ubrana i jedyne miejsce w jakim odczuwała zimno były stopy .Więc dla zajęcia wyciągnęła paczkę papierosów z których wzieła jednego i zapaliła . Zapytała też Kevina czy chce, bo jednak wypadałoby.

- Palenie zabija- powtórzył jej własne słowa, po czym odparł, że papierosów nie chce, bo jak widziała ma swoje. - To chyba ty się pomyliłaś- dodał, ale nie złośliwie, nie chcąc mówić już o tym, że może ma słaby wzrok i powinna nosić okulary, a wtedy uniknęłaby takich oto pomyłek. - Trudno, może jutro już otworzą- dodał. dla otuchy.

oburzyła się trochę ,bo przecież ona sprawdzała 23421 razy i tak czy owak wie swoje. Mimo wszystko wzruszyła ramionami, nie będzie się przecież kłócić. -masz jakieś imię ? -zapytała lustrując go wzrokiem.

- Kevin- odparł wyciągając w jej stronę rękę, z której uprzednio ściągnął czarną rękawiczkę. - Ty zapewne też nie jesteś bezimienna, prawda?- zapytał przyglądając jej się.

wyciągnęła rękę z kieszeni, i podała mu dłoń. nie musiała ściągać rękawiczki bo takowej nie posiadała .-Flo -powiedziała krótko i kiedy zauważyła że czas ją goni pożegnała się i uciekła dodała też chyba coś na temat tego że jest ciekawe czy będzie jutro ten koncert. bo ja muszę iść, więc pa!

Pomachał za nią schodząc ze schodów. następnie sam powolnym krokiem ruszył uliczka w stronę swojego apartamentu.

powiedzmy, że alex lubił. albo po prostu nie miał co ze sobą zrobić, więc przysiał na schodkach prowadzących do tejże właśnie filcharmonii, bo obstawiam że jakieś musiały tam być. męczył się ze swoją zippo, która odmowiła posluszeństwa, pomagając mu w pozbyciu się nałogu. jakby tego potrzebował.

a em będzie teraz kwintesencją moich obecnych rozterek i plątaniny mentalnej.
szła, w krótkiej tiulowej czarnej sukience, której spora część wystawała spod skórzanej ramoneski. wcale nie chybiocząc się w czarnych szpilkach, bo na nogach miała białe tenisówki, szła w stronę filharmonii, gdzie umówiła się z alexem, który wrócił z jakiegoś dziwnego długiego stażowyjazdu. nie mogła doczekać się z nim spotkania, bo każda chwila z dala od niego powodowała, że najchętniej rozwaliłaby telewizor ;< a on tylko się z nią kumplował i była to przyczyna, dla której mogła się pociąć leżąć w wannie. no nic. szła szła aż doszła do alexa, rzucając mu się na szyję i mówiąc, że się za nim - dupkiem - stęsknila. żeby za suodko nie było.

alex lubił em, aczkolwiek nie czuł do niej jakiejś wielkiej miłości, czy zauroczenia. traktował ją jak dobrą przyjaciółkę i chyba, takie odnosił wrażenie, czasem było to przyczyną konfliktów między nimi. zresztą z każdym kolejnym miesiącem kiedy piersi emmanuelle stawaly się większe i krąglejsze, coraz trudniej było mu myśleć o niej jedynie w kategoriach przyjaźni. chyba, że przyjaciele uprawiają ze sobą dziki seks zrywając ubrania z siebie wzajemnie. nie?
-i oto jestem, em. już nie musisz tęsknić - tak. kochamy jego inteligentne wypowiedzi.

boli mnie kostka!
- okej okej, alex. - mruknęła, mierzwiąc mu włosy i uśmiechnięta usiadła obok niego, wyciągając paczkę zmiętoszonych laki strajków z tylniej kieszeni jego dizli? wyciągnęła jednego papierosa i wsunęła między nieco spierzchnięte wargi. - więc, jak alex było? ile włoszek przeleciałeś? - zapytała, biorąc jednocześnie od niego zippo. to przykre, że wiedziała, gdzie chował swoją ukochaną zapalniczkę z wygrawerowanym chomikiem. ściągnęła chude nogi ? i objęła się za kolana. ziimno.

chomik! ale zippo się zepsuło i przez to alex siedział na ów schodku z laki strajkiem smętnie zwisającym z między jego warg. spojrzał na nią jednak z ukosa i uniósł któryś kącik nieznacznie w górę w szelmowskim uśmiechu.
-z pięć, może siedem. straciłem rachubę - zmierzwił jej idealnie ułożone włosy i pochylił się, w celu pocałowania em w skroń.