weterynarz

w razie chorób waszych zwierzątek, dziecii.
zbierając kota po drodze, przyszli aż tu, do najlepszego weterynarza w sztokholmie. siri stresowała się, co mogło się stać ralphowi i czy przeżyjexd.

obawiam się, że kevin stresował się jeszcze bardziej xd. pamiętał jak chodził do weterynarza kiedy był mały. i pamiętał też jak w dzień po wizycie zdechło jego zwierzątko. to było dawno, ale jednak było! xd - on na pewno wyzdrowieje- pocieszał siri, a przynajmniej się starał.

-mam nadzieję-oddała ralpha weterynarzowi i chodziła w jedną i drugą stronę, stresując się-można tu palić?-nie paliła kiedy się czymś stresowała, może dlatego że rzadko czuła jakiś stres, ale wiedziała, że prawie każdy palący człowiek stresując się, pali.

- wątpię- powiedział rozglądając się za jakąś tabliczką z zakazem czy czymkolwiek. - z drugiej strony, nigdzie nie ma zakazu- stwierdził po chwili. bo naprawdę nigdzie go nie było, no chyba że kevin oślepł, ale to raczej niemożliwe.

-okej-usiadła obok niego i wyciągnęła paczkę papierosów-palisz?-nie chciała być niesympatyczna i mu nie dać papierosów jeśli palił, a z drugiej, nadal jeśli palił, nie chciała palić sama skoro miała inną możliwość.

- palę. niestety jestem uzależniony, chociaż jakby spojrzeć na to z drugiej strony to wcale mi to nie przeszkadza- odparł, bo mu nie przeszkadzało. z resztą cała jego rodzina paliła. rodzinka palaczy xd.

-to masz, nie lubię palić sama kiedy jest inna możliwość-wyciągnęła do niego swoje papierosy, powinien wziąć i nie narzekać, mimo że były różowe. stukała podeszwami i stresowała się znów.

więc wział i nie narzekał, tylko uważnie się przyglądnął, bo różowy to nie był jego ulubiony kolor, ale przecież papieros różowy to wciąż papieros.
- nie denerwuj się tak, będzie dobrze- poklepał ją po ramieniu.

-ale co on mu robi tak długo? przecież był tylko przeziębiony-xd jaka kocia drama. pomyślała, że może weterynarz miał kota i ralph chciał go zgwałcić. a teraz, przez nadopiekuńczego weterynarza, jej kot nie będzie miał czym.

- musi go dokładnie zbadać i takie tam- w sumie, to kevin pomyślał o dokładnie tym samym co siri. podszedł do drzwi gabinetu i przystawił do nich ucho, ale nic nie słyszał. sama nie wiem czy to dobrze, czy źle xd.

ja też nie, nie chodzę do weterynarza xd. stukała butami, kolejna oznaka stresu-kevin, słyszysz coś? może tam wejdziesz-sama nie miała najmniejszego zamiaru tam wchodzić, nie chciała nic zobaczyć i takie tam.

- dlaczego ja? to twój kot!- stwierdził odchodząc od drzwi, chociaż wrócił do nich za chwilę i już nawet położył dłoń na klamce, ale nie odważył się jej nacisnąć. - nic nie słychać. zupełnie!- dodał grzebiąc przy dziurce od klucza, bo miał nadzieję, że chociaż coś zobaczy.

-ale ty jesteś facetem i musisz być odważny-wciągnęła nogi na krzesło, zgasiła papierosa na oparciu stojącego obok i objęła kolana ramionami-zapukaj może, nie wiem.

posłusznie zapukał, a weterynarz akurat miał w tej chwili wychodzić, więc kevin odskoczył jak opażony, żeby nie dostać drzwiami w łeb, bo jeszcze narobiłby niepotrzebnego kłopotu. mruknął pod nosem, że strasznie długo trwało to badanie. podejrzane xd.

zabrała mu ralpha i zaczęła na niego krzyczeć, że mógł powiedzieć im co się dzieje i dlaczego tak długo. zawinęła go w koc, tak nakazał lekarz, zapłaciła mu ii wyszli?

i wyszli, tylko nie wiem gdzie poszli ;c